Lato w pełni! Odkryj ekscytujące, sezonowe nowości od Diptyque, Liquides Imaginaires, Maison Francis Kurkdjian i wielu innych.


Darmowa dostawa od 500 zł

3 próbki w prezencie*

Galilu
Koszyk
Santissima. Energia. Wenecja. Zapach. 

Galilu Talks

Santissima. Energia. Wenecja. Zapach. 

Ania Kuczyńska to jedna z najbardziej cenionych i rozpoznawalnych polskich projektantek mody. Tworzy mocną i charakterystyczną markę – jej styl określany jako ozdobny minimalizm jest hołdem dla szykownej elegancji i charyzmatycznej kobiecości. Poprzez projekty Ania opowiada historie i wprowadza nas w świat symboli, od niedawna jej projekty dopełniły botaniczne perfumy i świece. 

Tekst: Marta Rudowicz

Zdjęcia: Alina Wunshe, Aleksandra Modrzejewska - Mitan, Kama Czudowska

16 • 05 • 2025

Każdy, kto kiedykolwiek wszedł to Twojego niezapomnianego butiku na Mokotowskiej, dziś przeniesionego na Rozbrat w Warszawie dokładnie pamięta unoszący się tam przepiękny zapach.  

Tak, to był znak rozpoznawczy tego miejsca. Kojący i intrygujący jednocześnie. Ludzie, którzy wchodzili do sklepu, od razu go zapamiętywali. W czasie pandemii wiele osób pisało do nas, że tęsknią właśnie za tym momentem. W tamtym czasie zapach stał się łącznikiem pomiędzy nami a klientami, wysyłane do nich zamówienia pachniały miejscem, zapachem, który znali i z którym łączyli realne emocje.  To doświadczenie było impulsem do stworzenia perfum i świec, wtedy właśnie zrozumiałam, że zapach jest czymś więcej niż tylko dodatkiem. Jest również emocją, wspomnieniem, opowieścią.  

Czy z tej historii narodziła się Terra 

Tak. To był naturalny krok. „Terra” to zapach ziemi – głęboko osadzony, wielowarstwowy. Wysokiej jakości oleje botaniczne, złożona kompozycja. Terra znaczy ziemia, inspirowana jest Sycylią i symboliką wyspy, traktowanej jako duchowe schronienie, kosmos, szczęście, piękno, porządek, doskonałość i kobiecość. Mają drzewną podstawę i ziemistą, ziołową woń. Zapach uziemia (w sensie duchowym) i równoważy.  

O czym opowiada najnowsza Santissima?  

Santissíma po włosku Najświętsza, założeniem było stworzenie mistycznej kompozycji łączącej nas z Absolutem. Zapach jest mozaiką emocji, wspomnień i doświadczeń, które ułożyły się w spójną i pełną opowieść. Najsilniejszą inspiracją dla tej kompozycji jest Wenecja – która od lat fascynuje mnie. Włochy często są dla mnie punktem wyjścia w mojej pracy. Mówię po włosku, studiowałam w Rzymie, w Toskanii mam swoje miejsca, przyjaciół, doświadczenia i przygody, Sycylia jest moim energetycznym punktem, tam znalazłam swoją miłość.  Pamiętam jedną z ostatnich podróż do Wenecji z moją córką – to były jej piąte lub szóste urodziny. Pojechałyśmy samochodem i dotarłyśmy o drugiej w nocy. Spędziłyśmy tam tylko dobę, w przerwie podróży do Toskanii, ale to była intensywna, piękna doba. Kolory Wenecji – szmaragdy, blade róże, pastelowe zielenie – zawsze mnie poruszały. Kojarzyły mi się z obrazami renesansowych mistrzów. Było w nich coś świetlistego, niemal mistycznego. I zapach – kadzidło w kościołach, starych mebli, aksamitnych kotar. Wenecja mimo swojej komercjalizacji, nadal ma w sobie coś prawdziwego i niedopowiedzianego. To właśnie z mojej fascynacji Wenecją powstała Santissima – jej energia jest jasna i promienna.   

Zapach może być formą wsparcia? 

Wierzę, że przedmioty – podobnie jak ludzie – niosą w sobie energię. Otaczamy się symbolami, które mają nas chronić, wzmacniać, przywracać równowagę. Dla mnie zapach może być właśnie takim amuletem, który działa na zmysły i emocje. Zarówno Santissima, jak i Terra powstały z tej potrzeby. To nie tylko perfumy, ale swoiste rytuały w kieszonkowej formie – mieszanki naturalnych olejów botanicznych, zamknięte w 10-mililitrowych flakonikach roll-on Ich niewielki format pozwala mieć je zawsze przy sobie, by sięgnąć po nie w chwili potrzeby – nie tylko po to, by odświeżyć zapach, ale też by się zatrzymać, poprawić nastrój, wrócić do siebie. Szczególne znaczenie ma dla mnie symbol weneckiego lwa – patrona Wenecji, który uosabia siłę, dumę i odwagę. To właśnie on stał się jednym z duchowych punktów odniesienia dla tych kompozycji. Zapach jako talizman, Wenecja jako inspiracja, a ekologiczna formuła jako świadomy wybór – to wszystko składa się na ich sens. 

Co Cię ukształtowało zapachowo? 

Na pewno dom rodzinny. Pamiętam zapach czystych podłóg i wykrochmalonej pościeli. Te zapachy miały w sobie głębię, ciepło, autentyczność. Pamiętam szafę babci, w której trzymała apaszki spryskane swoimi ulubionymi perfumami. Zawsze mówiła: "Nie może być w szafie dwudziestu zapachów – musi być jeden, dominujący. Inaczej się gryzą". Dużo też zawdzięczam podróżom. Kocham zapach południa Włoch – suchy, gorący, dojrzały. Zapach czystości, zapach takiej pierwotnej świeżości. 

Włochy są Ci bardzo bliskie, ale dorastałaś, tworzysz i żyjesz w Warszawie? Jak pachnie dla Ciebie to miasto? 

Warszawa dla mnie ma raczej kolor niż zapach. I to kolor specyficzny – szary, betonowy, może nawet czarny. Gdy mieszkałam we Włoszech i studiowałam w Rzymie, często rozmawialiśmy o barwach miast. Gdybym się tam urodziła, pewnie moje kolekcje byłyby inne – pełne mocnych, nasyconych barw, jak z obrazów Paula Gauguina Ale ja pochodzę z Polski. A Polska – a zwłaszcza Warszawa – to dla mnie kraj i miasto betonu, krzywych chodników z czasów komunizmu, sztuki współczesnej spod znaku Władysława Hasiora czy Magdaleny Abakanowicz. To zupełnie inna energia – surowa i centralno-wschodnia. Czuję, że właśnie tu zostałam „wykuta”. Moje projekty – zarówno ubrania, jak i zapachy – są miksem tych światów: paryskiego szyku i włoskiej czułości, warszawskiej twardości. One może nie zawsze do siebie pasują, ale razem tworzą coś, co mam nadzieję, daje nową jakość. 

Gdybyś miała wybrać między zapachem a kolorem? 

Myślę, że jedno bez drugiego nie działa. Kolor i zapach oddziałują na różne zmysły, a życie – jeśli ma być pełne – potrzebuje i jednego, i drugiego. Kiedy zmysły są zrównoważone, wszystko jest na swoim miejscu. Czerń, która stała się moim znakiem rozpoznawczym – nie jest przecież kolorem w klasycznym znaczeniu. Ale właśnie w tej czerni, miejskiej, eleganckiej, ale też bardzo południowej, intensywnej – kryje się cała paleta znaczeń. Podobnie jak w zapachu. Moje kompozycje są jak podróże – wielowarstwowe, osobiste. I chyba właśnie w tej synergii – między brakiem koloru a pełnią zapachu – odnajduję siebie najbardziej. 

Jak dbasz o swoją codzienną harmonię umysłu? Co dodaje Ci energię? 

Harmonia w moim życiu wynika bardziej z rytmu niż z konkretnych rytuałów. Mój dzień jest powtarzalny – wstaję o tej samej porze, robię kawę, przygotowuję śniadanie dla córki, odprowadzam ją do szkoły. A potem życie się układa – czasem spokojnie, czasem chaotycznie – ale ten rytm pozwala mi nie wypaść z torów. Dla mnie to trochę taniec – trzeba wiedzieć, kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić. Chodzi o to, żeby utrzymać balans. I choć jestem osobą obowiązkową, pozwalam sobie na coś, co wielu może się wydać ekstrawagancją – długie wakacje. Mam w sobie coś z włoskiego myślenia – we Włoszech w sierpniu wszystko się zamyka, ludzie wyjeżdżają, życie zwalnia. Pamiętam Rzym w sierpniu – puste ulice, apokaliptyczny widok. I to ma sens. Bo żeby móc działać dalej, trzeba czasem naprawdę odpocząć. Wyspać się, zjeść coś dobrego, nabrać dystansu. Przy takim trybie życia, jaki prowadzę – pełnym pracy i bodźców – tygodniowe wakacje to za mało. Ładuję się przez kontrast. Żyję intensywnie – dużo widzę, dużo słyszę, działam. Ale potrzebuję też momentów kompletnej ciszy. Odcięcia się. Leżenia na plaży. Czytania. Milczenia. I dopiero to wyciszenie pozwala mi potem znów wejść w świat z całą energią. Bez spokoju nie byłoby intensywności. 

A Twoje najważniejsze „beauty” rytuały to…?  

Może to nie najzdrowsze, ale rano lubię myć twarz mydłem i chłodną wodą. Najchętniej tym z Santa Maria Novella albo od Atkinsons – piękne, klasyczne formuły, które przywożę sobie z Włoch. Można je kupić oczywiście online, ale ja lubię je kupować tam, włożyć je do podróżnej torby, aby potem pachniała. Wieczorem zawsze robię masaż twarzy gua shua’em. Jeśli chodzi o pielęgnację ciała – uwielbiam wszystko, co pachnie czystością. Zapach prania, południowych Włoch, cykad, rozgrzanego powietrza, oliwnych drzew, rozmarynu, jaśminu, róży..., ale gdzieś w oddali. Nie znoszę słodkich zapachów ani zapachu świeżo skoszonej trawy. Wiem, że wielu go uwielbia, ale mnie dusi. Dlatego moje perfumy są inne – nie kwiatowe, nie oczywiste. Jeśli już sięgam po kwiaty, to bardziej jako formę – coś do dekorowania wnętrza, niekoniecznie jako zapach na skórze. Wolę głębię – paczulę, palo santo. One opowiadają więcej. 

I jakie kwiaty u Ciebie w domu najczęściej można zobaczyć w wazonie? 

Uwielbiam mieczyki. Najbardziej – białe, bo mam słabość do białych kwiatów i do kompozycji jednokolorowych. Biel ma w sobie spokój i pewną czystość – to kolor, który zawsze mnie porusza. Bardzo lubię piwonie. W maju, gdy się pojawiają, są jak przypomnienie dzieciństwa. Dziś uchodzą za luksusowe, ale przecież kiedyś były po prostu wszędzie – w ogródkach naszych babć, polne, dostępne, bliskie. Dla mnie wciąż niosą ten dawny, niewymuszony urok. Uwielbiam patrzeć, jak się rozwijają – z zamkniętych kul w ogromne, pełne kwiaty. Poza tym lubię też zieleń – liście, trawy, struktury. Delikatne listki pistacji, które można czasem znaleźć w kwiaciarniach. Podoba mi się, jak zieleń przechodzi w różne odcienie, jak gra światłem. Mimoza też jest piękna – trochę niedostępna, zmysłowa, lekko luksusowa. I choć ma w sobie przepych, jest w niej też coś eterycznego. Więc jeśli mam wybierać – to albo biel, albo zieleń. Obie są mi bardzo bliskie. 

Czym różni się dla ciebie praca nad zapachem od pracy nad kolekcją ubrań? 

Oba procesy są dla mnie równie przyjemne – i oba wymagają myślenia abstrakcyjnego, które uwielbiam. Zarówno przy projektowaniu ubrań, jak i zapachów, punktem wyjścia nie są trendy czy oczekiwania rynku, ale wewnętrzne pytanie: co mnie porusza? Co chcę opowiedzieć? Proces tworzenia zawsze zaczynam od researchu, który nie polega na przeglądaniu inspiracji w internecie, ale na zanurzeniu się w sobie. Szukam śladów wrażenia, emocji, symboli, które coś mi znaczą. Dla mnie projektowanie to opowiadanie historii. Nie interesuje mnie tworzenie kolejnej pary jeansów czy kolejnej „ładnej bluzki”. Tworzę rzeczy, które mają swoją nazwę, a za tą nazwą stoi konkretna energia i opowieść. Zapachy powstają w podobny sposób. One również mają swoje imiona – i swój charakter. Jedne są bardziej kobiece, inne bardziej męskie, choć nie operuję tymi kategoriami dosłownie. Myślę o nich raczej jako o bytach z określoną energią, z osobowością. Różnica polega na tym, że zapach to jeszcze większa abstrakcja. Trzeba wydobyć z pamięci coś ulotnego, czasem nie do końca nazwanego – zapach podróży, wspomnienie światła, nastroju, miasta.  

Czego dowiedziałaś się o sobie samej, tworząc własne zapachy? 

Myślę, że te zapachy potwierdziły we mnie coś, co intuicyjnie czułam od dawna – że jestem osobą ciekawą świata. Że potrafię z każdej podróży, nawet najkrótszej, wydobyć coś, co dla większości pozostaje niewidzialne. I uświadomiłam sobie, że tę wrażliwość warto pielęgnować. Ciekawość zapachów, kolorów, miejsc. Właśnie ona mnie karmi. Na przykład Santissima – ten zapach kojarzy mi się nie tylko z Wenecją i jej patronem, skrzydlatym lwem. Przypomina mi też o renesansowych obrazach – o złocie i kobalcie, które przewijają się w pudełku perfum, i o gwiazdkach, które często pojawiały się w aureolach Madonn.  

Masz ulubioną epokę w historii sztuki? 

Zdecydowanie renesans. Fascynują mnie jego kolory, symbolika, zmysłowość – ale lubię też sztukę współczesną, szczególnie konstruktywizm, lata 60. i futuryzm, również w designie. Jednym z moich ulubionych malarzy jest Filippo Lippi. W Galerii Uffizi znajduje się jego obraz Madonny z Dzieciątkiem – wiemy, że modelką była jego kochanka, a dziecko to ich nieślubny syn. To mnie zachwyca – że w obrazach, które dziś uważamy za święte, kryje się zupełnie prywatna, cielesna historia. Pokazuje to, jak złożona może być narracja – i że nic nie jest do końca takie, jakim się wydaje. Moje zapachy mają podobną strukturę – są jak obrazy, które każdy interpretuje inaczej. Jako oleje botaniczne reagują z ciałem, z temperaturą, z osobowością. Na każdej osobie pachną inaczej. I w tym właśnie tkwi ich siła – w nieoczywistości. 

Jak nosisz zapach? Codziennie, czy raczej od święta? 

Codziennie – to dla mnie naturalna część rytuału dnia. Aplikuję je za uszami, na nadgarstkach, czasem na karku, na włosach. To nie jest gest przypadkowy – to coś w rodzaju stroju energetycznego, który zakładam na siebie. Zapach przygotowuje mnie na spotkanie ze światem. 

Masz swoje zasady, jeśli chodzi o wybór zapachu? Jeden na lata czy eksperymenty? 

Od szesnastego roku życia aż do momentu, kiedy stworzyłam własne perfumy, nosiłam tylko Eau de Soir Sisley. Odkryłam go dzięki mojej przyjaciółce Elżbiecie Radziwiłł, artystce, które projektuje m.in. dla Sisleya. Pamiętam, że zanim zaczęłam go używać, zapytałam ją, czy się na to zgodzi – był dla mnie tak piękny i tak z nią związany. Zgodziła się, a ja go pokochałam. I przez lata wiele osób mówiło mi: „To jesteś ty. Ten zapach to ty.” To było wzruszające. Bo tak, zapach potrafi się stać częścią tożsamości. Ubrania, przestrzeń, ciało – wszystko nasiąka zapachem. Dlatego wierzę w świadomy wybór perfum. One mówią o tym, kim jesteśmy. Albo kim chcemy być. 

Czy świece Santissima są jej przedłużeniem? 

Zdecydowanie tak. Dla mnie dom także powinien pachnieć – jak osoba. I świece Santissima powstały właśnie z tej potrzeby. Chciałam, żeby zapach był nie tylko czymś, co nosimy, ale też czymś, co nas otula. One tworzą atmosferę: spokojną, głęboką, intymną. Budują nastrój – jak światło, jak dźwięk. Dla mnie zapach w przestrzeni to dopełnienie obecności. To cisza, która pachnie. 

Gdyby „Santissima” była utworem muzycznym, to jak brzmiałaby ta kompozycja? 

Muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Towarzyszy mi w pracy, w podróży, w codzienności. Dlatego zależało mi, żeby „Santissima” – tak jak „Terra” – miała swoją własną ścieżkę dźwiękową. Skonstruował ją i zaproponował Federico Alesi – dj i producent z Palermo, właściciel wspaniałej restauracji Collegio dei Jesuiti, do której uwielbiam wpadać. Muzykę można znależć na aniakuczynska.com/radio/można jej posłuchać w kontekście całej kolekcji, bo każda z tych kompozycji powstała jako dopełnienie zapachu. Co ciekawe, to nie jest muzyka klasyczna ani ambient, choć ktoś mógłby się tego spodziewać – biorąc pod uwagę duchowość, która stoi za „Santissima”. To minimal house, bardzo nowoczesny, zmysłowy, pulsujący. Taki wybór nie jest przypadkowy – bo mimo że zapachy, które tworzę, bazują na klasycznych składnikach, takich jak paczula czy palo santo, to są one zdecydowanie współczesne. Wytrawne, wielowarstwowe, osadzone tu i teraz. Nie chcę ich klasyfikować, ale mam poczucie, że to zapachy dla kobiet, które żyją świadomie. Są jak dźwięk – nieoczywiste, ale zostające na długo. 

Terra”, „Santissima”, co dalej? 

Będzie tryptyk zapachów. Już nad nim pracuje, ale jak każda opowieść musi przyjść w swoim czasie. 

Czytaj więcej

  • Zapach pomaga zrozumieć świat

    27
    03

    Galilu Talks

    Zapach pomaga zrozumieć świat

    Perfumy to nie tylko kwestia doboru nut i proporcji. Opowiadają o emocjach, ułatwiają odnalezienie się w rzeczywistości, oswojenie jej w trudnych chwilach – uważa Olivier Royère, który wraz z Sylvie Loday i Benoîtem Verdierem założył paryską markę Ex Nihilo.

    Przejdź do artykułu
  • Skóra lubi równowagę

    08
    07

    Galilu Talks

    Skóra lubi równowagę

    Leczy, ale nie lekceważy znaczenia domowej pielęgnacji. Założył markę Royal Fern, żeby zapewnić pacjentom bezpieczeństwo i… przyjemność stosowania kosmetyków. Wie, że po zabiegach medycznych chcą czegoś miłego. (A i skóra, by wyglądać dobrze, potrzebuje równowagi między dermatologicznymi terapiami i codzienną, czułą troską). Doktor Timm Golueke. 

    Przejdź do artykułu
  • Trucizny i antidota

    17
    06

    Galilu Talks

    Trucizny i antidota

    Marsylczyk, czyli Francuz z cechami Włocha. Współczesny romantyk, czyli ktoś, kto wierzy w siłę intelektu, ale jest zafascynowany mistycyzmem. Philippe di Méo, choć z wykształcenia jest architektem, fotografuje, pisze, projektuje. I wymyśla perfumy.

    Przejdź do artykułu