Le Labo

Data urodzenia: 2006.

Miejsce: Nowy Jork.

Rodzice: Fabrice Penot i Edouard Roschi.

Cechy charakterystyczne:

Zapachy z założenia niedoskonałe, jakby niedopieszczone, jest w nich miejsce na zaskoczenie — także dla ich twórców. Zapachy “pakuje się” do flakonów w perfumerii w dniu sprzedaży. Klient sam decyduje, komu zadedykować zapach (napis na etykiecie nie może mieć jednak więcej niż 23 litery). Oszczędny, ocierający się o minimalizm design, surowe materiały i sposób podania podkreślają laboratoryjny koncept marki.

 

Doświadczenie zawodowe:

Fabrice Penot i Edouard Roschi wyglądali jak współcześni hipsterzy, zanim jeszcze reszta świata zaczęła się zastanawiać, co to w ogóle znaczy. Pierwszy z nich jest Szwajcarem, drugi Francuzem. Razem pracowali dla wielkiego koncernu kosmetycznego, lansując nowe zapachy sygnowane przez Giorgio Armaniego.

Co roku wprowadzali cztery do pięciu nowości — co najmniej o trzy za dużo, jak twierdzą. Przy okazji jednej z pielgrzymek do Mediolanu (po inspiracje oraz mądre słowo od projektanta) Fabrice zwierzył się koledze, że ma dość korporacji, chętnie robiłby to samo co teraz, ale na własnych zasadach i na własne konto. Edouard entuzjastycznie ten pomysł podchwycił — sam myślał o własnej marce i przywróceniu branży perfumeryjnej zdrowych proporcji: mniej marketingu i reklamy, więcej serca i pomysłów w samym produkcie.

W stworzenie Le Labo zainwestowali własne oszczędności i pieniądze pożyczone od przyjaciół. W wywiadzie dla portalu Business of Fashion Edouard mówi, że nie jest perfumiarzem, nie tworzy kompozycji, chociaż mógłby — wszak studiował chemię i przez cztery lata pracował w Firmench (przyp. red. międzynarodowym laboratorium opracowującym zapachy perfum, balsamów do ciała, płynów do mycia naczyń).

„Wykonujemy z Fabricem zawód dewelopera” — żartuje Edouard.

“Mamy wyraźną wizję zapachu, ale stworzenie go zlecamy profesjonalnym nosom. My zaś zajmujemy się jego dalszym losem, pilnujemy, by do klientów trafił w idealnej formie”.

Szczególne osiągnięcia i sukcesy:

Santal 33

W listopadzie 2015 roku w The New York Times ukazał się artykuł Perfumy, które wyczuwasz teraz wszędzie, to Santal 33. Pisząc “wszędzie” autorka tekstu, Olivia Fleming, miała na myśli artystyczne rewiry Manhattanu, ludzi mediów, mody, m.in. Alexę Chung, Justina Biebera…

Griffin Funk, grafik miesięcznika GQ, na Twitterze: “Jakoś dziwnie się robi, gdy ktoś nie pachnie dziś Santal 33 Le Labo”.

Fabrice Penot: “Kilka naszych zapachów to wielkie hity, ale Santal 33 to przebój absolutny, totalny, absurdalny”.

 

Rose 31

Na życzenie założycieli marki Daphne Gugey pozbyła się z róży wszystkiego, co powoduje, że pachnie przewidywalnie, klasycznie. Agresywne zazwyczaj nuty suchej trawy i liczi zgasiła przyprawami i piżmem, dlatego Rose 31 mężczyźni chętnie kupują sami sobie.

Do stworzenia Rose 31 wykorzystuje się ręcznie zbierane płatki róż z francuskiego Grasse (kilogram kosztuje kilkaset tysięcy dolarów). Edouard podkreśla, że najlepsze, najdroższe składniki to tylko połowa patentu na sukces Le Labo: “Nikogo nie interesuje, ile kosztowały farby Picassa czy Hoppera. Jeżeli nie jesteśmy w stanie stworzyć niczego wyjątkowego, to znaczy, że pieniądze wydane na komponenty poszły w błoto”.


Bergamote 22

Zapas Bergamote 22 wyczerpał się dzień po premierze Le Labo w Galilu na Mokotowskiej 26.

 

Autor: Galilu

Zdjęcia: materiały prasowe marki

PODZIEL SIĘ