Jak mówimy o zapachach

Jeśli powiem, że szukam zapachu „świetlistego”… To właściwie jakiego?

Czuję, że chodzi o zapach, który ma w sobie dużo przestrzeni. Pewnie są w nim aldehydy, które pachną czystością, chłodem, nawet zimnem. Albo chodzi o cytrusy - odświeżające, energetyczne, czasami wręcz musujące. To ciekawe określenie. Kompletne przeciwieństwo, gdy ktoś mówi, że szuka czegoś ciężkiego, mrocznego, ziemistego. Wiem, że pewnie odnajdzie to w kompozycji z nutami mokrego lasu, paczuli, kadzidła i żywic. Aczkolwiek mamy takie zapachy, gdzie kadzidło również jest świetliste, wibrujące. 


Często jesteś zaskakiwana tym, jak ludzie opisują zapachy?

Coraz częściej. Widzę, jak bardzo zmienia się świadomość naszych klientów. Owszem, wielu od razu prosi o konkretne perfumy . Albo precyzyjnie określa nuty i składniki: „Szukam czegoś słodkiego lub wytrawnego, szyprowego”.  Ale zdarza się także, że ktoś opisuje wrażenie, jakie chce wywołać. Kiedyś pewien mężczyzna spytał, czy mamy zapach… odpychający. Pokazałam mu słynną Maresciallę marki Santa Maria Novella, kompozycję absolutnie kojarzącą się z piwnicą, kryptą, mokrym zbutwiałym drewnem. Dla niego to było to!

Zauważyłam, że przybywa osób, które szukają nieoczywistych zapachów, prowokujących połączeń. Paradoksalnie, w tych odpychających nutach jest dla nich coś bardzo pociągającego.


Najdziwniejsze „zamówienie”?

Pewna kobieta poprosiła o coś słodkiego, ale… „żeby to nie było cukierkowe”. Zdziwiłam się, przecież cukierki są słodkie. Chodziło jej o słodkie nuty owocowe, takie jak ananas, truskawka, malina. Inna z kolei powiedziała, że potrzebuje czegoś „eleganckiego”. Gdy dopytywałam, z czym kojarzy jej się elegancja, sprecyzowała, że to ma być „zapach na ważną konferencję, który idzie przede mną…”. Taki, który dodaje pewności siebie. Przekonałam się nie raz, jak ważne przy wyborze jest wyczucie, jak ktoś chce być postrzegany. Zauważona czy dostrzeżona właśnie poprzez zapach. 


Czyli jest sporo prawdy w tym stereotypowym przekonaniu, że gdy chcemy dodać sobie pewności siebie, wybieramy zapachy cięższe, wyraziste, orientalne, a gdy chcemy więcej subtelności czy kobiecości – sięgamy po kwiatowe… 

W dużym stopniu tak. Zapach często ma zapełnić jakiś brak. Dodać energii, poprawić nastrój, zwrócić na nas uwagę, podkreślić osobowość i styl. Niektórzy mówią wprost: „Proszę na mnie popatrzeć i powiedzieć, co do mnie pasuje”. Ale lepiej nie dobierać perfum w taki sposób, bo zapachu nie można dopasować do koloru oczu, włosów, typu urody. To nie ta droga. Wiele razy byłam trochę zaskoczona, gdy widziałam, jak delikatna, eteryczna kobieta wybiera zapachy ciężkie, orientalne, a na pierwszy rzut oka pewnie zaproponowałabym jej coś kwiatowego. Każda osoba to inna historia.  


Gdy ktoś prosi o radę, od czego zaczynasz?

Zachęcam do tego, by przez chwilę wsłuchać się w siebie i pomyśleć, jakiego zapachu potrzebujemy w tym momencie życia. Co chcemy nosić. Czy szukamy czegoś zmysłowego, czy raczej czegoś, co dodaje energii – np. róża, cytrusy, porzeczka. I namawiam do próbowania. Ludzie wąchają, wracają, bo te zapachy wyraźnie poprawiają im nastrój. I wychodzą z zupełnie innym nastawieniem niż przyszli. Niektórzy traktują wręcz wizytę w Galilu jak seans aromaterapeutyczny. 


Po co najczęściej sięgają? 

Nasze klientki kochają zapachy orientalne, kadzidlane, drzewne, (np. drzewo sandałowe), zapachy korzenne (kardamon, pieprz), i ciekawe kontrastowe zestawienia. Ogromne powodzenia ma ostatnio zapach Promise Frederica Malle’a, stworzony na rynek arabski. Przekonałam się też, że większość klientek raczej nie przepada za jaśminem, tuberozą, kwiatem pomarańczy. Gdy na wstępie mówią mi, że nie lubią „kwiatowych zapachów” wiem, że chodzi właśnie o te nuty białych kwiatów.


Ale cytrusy bardzo lubimy.

O tak, zwłaszcza wytrawne, gorzkawe. I owoce. Nawet zimą, bo dodają energii i poprawiają humor. Powodzenie ma też zapach „słonego morza”. Jest świeży, intrygujący i jednocześnie subtelny. To alternatywa dla cytrusów.


Co jest dla ciebie odkryciem w tych wyborach?

Ogromnym sukcesem ostatnich lat okazały się perfumy Portrait of a Lady Frederica Malle’a, dla mnie to zapach XXI wieku, takie nowe Chanel nr 5. Magnetyczna kompozycja z nutami maliny i porzeczki w otwarciu, w sercu róża damasceńska. W każdej butelce „zamknięto” zapach z 400 kwiatów. W bazie jest paczula i kadzidło.

To niezwykle intrygujący i współczesny zapach szyprowy. Co ciekawe, zaobserwowałam, że kobiety, które już trochę „ponosiły” Portret of a Lady przechodzą do zapachu Promise, o którym mówiłam. I ciekawe jest też to, że przybywa fanów trudnych zapachów. Podoba im się, że zapach wywołuje komentarze. To sprawia im satysfakcję. Dzięki takim zapachom wzbudzają zainteresowanie i reakcję otoczenia. Prowokują i o to chodzi.


Jakie reakcje na zapachy obserwujesz najczęściej?

Mocne, spontaniczne. Szczególnie, gdy zapachy kojarzą się z kimś ważnym w życiu. Na przykład z dawnym ukochanym… Perfumy to forma emocji, a one najsilniej kodują zapachy. Ale chodzi także o wspomnienia. Mamy perfumy L’ombre dans l’eau Dyptique. Pachną gniecionymi – to ważne – liśćmi czarnej porzeczki, różą damasceńską… To kultowy zapach tej marki z 1983 roku, ukochane perfumy Catherine Deneuve. Jest wyrazisty i „zielony”. Niemal każdy, kto go wącha, reaguje żywiołowo i mówi o podobnych skojarzeniach: słonecznych wakacjach, lecie, ogródku babci, zapachu porzeczek. Jednym słowem dzieciństwo i szczęśliwe, beztroskie chwile.


A ty, co wybierasz dla siebie?

Gdy mam gorszy dzień wybieram coś musującego, świeżego. Coś, co doda mi właśnie światła… Na przykład Geranium Odorata i zapach Oyedo, obydwa Diptyque. Gdy jest szaro i pochmurno i potrzebuję z kolei otulenia, wtedy sięgam po zapachy z kaszmeranem (syntetyczne piżmo), a także z nutami korzennymi. Latem wolę hesperydy (cytrusy i zioła: miętę, rozmaryn, tymianek). Są to zapachy, które określam jako tzw. zimny prysznic, Acqua Decima marki Eau d’Italie, L’Eau des Hésperides Diptyque. I zawsze daję perfumom drugą szansę. 

Doświadczenie nauczyło mnie, by nie oceniać zapachu pochopnie, od razu. Tylko oswoić się z nim, dać mu czas. Gdy na początku zapach nas zaintryguje, i mimo że nie do końca przekonuje, warto dać mu szansę, by mógł „wybrzmieć” na skórze. 

Zdjęcia: Materiały Galilu

PODZIEL SIĘ