Zaloguj się
W swoim dziele Vétyver Mona di Orio ukazuje wszystkie dostępne możliwości tego ziemistego, cytrusowego zapachu, jak pianista odkrywający zawiłości tonacji w koncercie fortepianowym Bacha. Świeży, suchy, pieprzowy, hesperydowy, a nawet miętowy - Vétyver łączy to, co najlepsze w wetywerii z nutami, które podkreślają jego hesperydowe i świeże cechy. W nutach głowy, imbir z Madagaskaru tworzy zapachowe złudzenie wąchania świeżego korzenia. Drzewo cedrowe z Wirginii i szałwia muszkatołowa dodają lekko cierpkiego, ziołowego akordu z delikatnym odcieniem mięty.
W magiczny sposób Vétyver sprawia wrażenie zarówno suchości, jak i świeżości. Przypomina świeżo zaparzoną herbatę ziołową z dodatkiem skórki z grejpfruta wydzielającą swoje olejki. Nuta hesperydowa, bardziej skoncentrowana niż soczysta i musująca, daje cudowną przeciwwagę dla subtelnego, ale bogatego bobu tonka i labdanum, które dodają perfumom ciężaru i pełni. Imbir i gałka muszkatołowa stają się bardziej wyraziste w miarę noszenia zapachu, a paradoksalna świeżość i suchość Vétyvera pozostaje na skórze. Doskonały zapach dla kobiet i mężczyzn na ciepłe dni. Vetyver jest rzadkością: czysty i złożony zapach.
imbir z Madagaskaru, grejpfrut z Argentyny, gałka muszkatołowa, wetyweria, czyste labdanum, piżmo, paczula, absolut szałwii
Nuty Zapachowe
O marce Mona di Orio
“Jedną z najważniejszych cech kompozycji, które tworzę, jest światło. Uwielbiam bawić się zapachami tak, jak malarz bawi się światłocieniem. Nuty głowy są jasne i pełne blasku, nuty serca — pełne refleksów, a nuty bazy osadzone w mroku” — tak Mona di Orio opowiadała o swojej filozofii tworzenia perfumiarskich arcydzieł. Na jej pracę i myślenie o zapachach wpłynęło niewątpliwie klasyczne wykształcenie, erudycja i ponad piętnastoletni staż u jednego z największych autorytetów perfumiarstwa Edmunda Roudnitski.
To zapachy, których nie da się zapomnieć, a tym bardziej podrobić czy zastąpić. Unikalne, wielowątkowe, pełne głębi. Jest w nich pokora wobec surowca i zmysłu węchu, prawdziwa pasja i coś niezwykle rzadkiego i trudnego do nazwania — pewnie dlatego tak poruszającego.
Mona di Orio zmarła nagle w 2011 roku. Jej dzieło kontynuuje Jeroen Oude Sogtoen.